Cud z Belgradu
fot. JM Duda, archiwum prywatne

Cud z Belgradu

OM International 17 czerwca 2016

„I znów Bóg mnie dzisiaj zaskoczył” - opowiada Magda Duda, Polka, która wraz z mężem od 2013 roku pracuje jako misjonarka w Macedonii. „Znowu pokazał jak bardzo kocha uchodźców i jak się o nich troszczy".

„Pokazuje mi to już 10 miesięcy. Dlatego nikt, absolutnie nikt, nie jest i nie będzie w stanie mnie przekonać, iż należy się od nich odgrodzić, nie przyjmować do swoich krajów i nie mieć z nimi nic wspólnego”.

Trzy tygodnie wcześniej, Magda zabrała grupę pięciu chrześcijańskich wolontariuszek do obozu w greckim miasteczku Idomeni. To niewielka miejscowość przy granicy z Macedonią, gdzie przez kilka miesięcy funkcjonował prowizoryczny obóz, zamieszkały przez kilkanaście tysięcy uchodźców, najczęściej rodzin z dziećmi. Wobec braku możliwości przekroczenia kolejnej granicy, wędrowcy oczekiwali tu w bardzo trudnych warunkach na jakąkolwiek szansę kontynuowania podróży.

Pierwszą rodziną, która zaprosiła misjonarki do swojego namiotu, było małżeństwo z trzema córeczkami - roczną, trzyletnią i pięcioletnią. W Syrii stracili wszystko, o mały włos nie zginęła ich trzyletnia dziewczynka. Ucierpiała w wyniku wybuchu bomby, straciła wzrok na kilka miesięcy i pół roku przeleżała w szpitalu. Gdy tylko doszła do siebie, uciekli.

„Mój mąż, Jacek, odwiedzał ich już od kilku miesięcy, zaprzyjaźnił się z nimi, w miarę możliwości pomagał im materialnie” - relacjonuje Magda. Gdy policja ewakuowała tysiące ludzi z Idomeni, wywożąc ich do obozów wojskowych rozrzuconych wokół Salonik, Jacek próbował ich odnaleźć. Bez skutku, przez ponad dwa tygodnie misjonarze nie mieli z nimi kontaktu.

W między czasie wolontariuszki, z którymi Magda po raz pierwszy odwiedziła tę rodzinę, wyjechały do Serbii. „Dzisiaj przysłały nam zdjęcie z Belgradu. Nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom, na zdjęciu była nasza zaginiona rodzina! Udało im się przekroczyć granicę, szli przez 15 dni, praktycznie bez jedzenia, z ciężkim namiotem, plecakami, trójką maluchów. Dla mnie jest to zupełnie niewyobrażalne…” - opowiada poruszona Magda.

Bóg postawił te młode dziewczyny w konkretnym miejscu i czasie, tak by znów, kilkaset kilometrów dalej, mogły spotkać znajomą rodzinę w potrzebie. To, że akurat wtedy przechodziły tą a nie inną ulicą, było cudem. Właśnie o cud modlili się zrozpaczeni rodzice - potrzebowali jedzenia dla siebie i dzieci, odpoczynku i pomocy w odebraniu pieniędzy na bilet na autobus, którym mieli wyruszyć w dalszą drogę. Kilka godzin później byli już w podróży autokarowej na Węgry.

„To jedna z wielu podobnych historii. Praktycznie każdego dnia słyszymy o Bożym działaniu wśród uchodźców” - mówi Magda. „Jezus ich nie opuścił. On przechadza się pośród tych ludzi i On uczy nas ich kochać. Gościliśmy u siebie wielu wolontariuszy - młodych, starszych, misjonarzy lub osoby, które właśnie tak chciały spędzić swój urlop. Oni wszyscy razem z nami kochali, służyli, nosili jedzenie, przytulali, bawili się z dziećmi. Każdego dnia wracali i dzielili się świadectwami Bożego działania wśród uchodźców, a przede wszystkim we własnych sercach. Zawsze wyjeżdżają stąd zmienieni. Jezus jest tutaj”.

  • TAGI: Bałkany | Grecja | Misja | Serbia | Syria | Uchodźcy | Wojna
OM International

Autor: OM International

Operation Mobilisation (w skrócie OM) to organizacja, która powstała w 1957 roku, a obecnie działa w przeszło 110 krajach. Jej misją jest motywowanie i wyposażanie ludzi, by dzielili się Bożą miłością z mieszkańcami całej ziemi. OM stara się umacniać istniejące społeczności chrześcijańskie, a w miejscach, gdzie Jezus nie jest jeszcze znany – zakładać nowe. Więcej: www.ompolska.org


© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie zamieszczanych treści bez zezwolenia zabronione.