Zwalczać czy podziwiać?

Mariusz Muszczyński 21 października 2014

Chrześcijanie mają bardzo różnie odnoszą się do świata. Niektórzy panicznie się boją, dla nich świat jest zły i zdemonizowany, więc trzeba się trzymać od niego jak najdalej.

Moja bezpieczna kryjówka

Tego typu postawę przyjmuje ogólnie chrześcijańska konserwatywna prawica. Najważniejszym motorem dla ludzi tak myślących jest sprzeciw. Budują swoją chrześcijańską tożsamość w oparciu o kwestie, z którymi się nie zgadzają - aborcja, homoseksualizm, eutanazja i wiele innych, a w skrajnych przypadkach sprzeciw wobec biżuterii, dżinsów w kościele, celebrowania Bożego Narodzenia.

Istnieje tu wyraźny podział na dobrych i złych, na kościół i świat. Wszystko, co jest związane z daną tradycją kościelną jest dobre, reszta jest czymś złym. Główną wizją jest walka ze złem, kontakt ze światem poprzez pracę i edukację jest postrzegany jak zło konieczne. Takie postawy naturalnie prowadzą do izolacji, a z czasem do zachowań sekciarskich.

Misja polega w takim wypadku na czymś w rodzaju polowania. Wychodzi się na chwilę ze swojej bezpiecznej kryjówki (kościół) i próbuje się zdobyć łup (ludzie ze świata), by szybko z powrotem wrócić do miejsca bezpieczeństwa. Innym sposobem może być głośna negacja zła. Bycie światłością oznacza zwyczajnie oślepianie złych i grzesznych ludzi prawdą. Należy wyrazić głośno i zdecydowanie swój sprzeciw wobec grzechów świata. Niektóre grupy w tym celu organizują pikiety pod klinikami aborcji, marsze protestacyjne, lub po prostu krytykują inaczej wierzących lub tych niewierzących. Pobożność polega na negacji, walce i krytyce, a przybierając różne formy i metody.

Więcej tolerancji, bracie!

Zupełnie inne podejście do świata reprezentuje chrześcijańska liberalna lewica. Dla nich problemem jest nie tyle świat, co kościół. To kościół jest zbyt wyizolowany, zbyt obojętny, zbyt tradycyjny i oderwany od rzeczywistości. Nie toczą walki ze światem, ale z instytucją kościoła.

Utożsamiają się z problemami społecznymi, z ubóstwem, dyskryminacją rasową, płciową, wspierają grupy, które są napiętnowane i poszkodowane. W swojej afirmacji świata mogą czasem zatracić chrześcijańską inność, wyrazistość. W niektórych przypadkach wspierają kontrowersyjne inicjatywy. To może prowadzić do zatarcia granic między dobrem i złem. Ich tożsamość budowana jest nie na walce i negacji, ale na akceptacji i tolerancji kultury świata.

Są progresywni, współcześni i globalni. Świat dla nich nie stanowi zagrożenia, ale raczej wyzwanie do zaangażowania, które w wielu przypadkach jest bardzo pozytywne i właściwe. Misja dla nich oznacza przede wszystkim działania społeczne i dialog międzyreligijny.

Kościół to całe moje życie

Pomiędzy nurtem konserwatywnym i liberalnym jest jeszcze mniej wyraźny, ale też zauważalny nurt uświęceniowy. Cechuje się on najmniejszym zainteresowaniem światem zewnętrznym. Większość uwagi poświęcona jest na osobisty rozwój duchowy, osobistą modlitwę, post, pogłębianie swojego duchowego życia. Świat tak naprawdę mógłby nie istnieć. Wystarczyłby kościół i osobista relacja z Bogiem.

Głównym celem jest czystość, uświęcenie, zachowanie siebie nieskalanymi przez świat. Taka tożsamość nie jest budowana na negacji, ani akceptacji, ale raczej na pewnej obojętności i ignorancji wobec świata. Kościół jest wystarczającym środowiskiem życia i osobistego rozwoju. Świat jest innym wymiarem, z którym im nie po drodze, korzystają z jego dobrodziejstw i unikają świadomego zaangażowania.

Przejawem takich postaw jest odradzający się współczesny monastycyzm oraz kościelno - konferencyjny styl życia wielu charyzmatyków i zielonoświątkowców. W tym wypadku misja to przede wszystkim działania w strefie kościoła. Misja jest jedynie skromnym dodatkiem, a świadome przenikanie do świata jest raczej nie rozumiane i przyjmowane bez entuzjazmu.

Być i kochać

Podsumowując tę część rozważania chcę zauważyć, że każda z tych trzech postaw zawiera pewne właściwe elementy, ale sama w sobie pokazuje niepełny i nieraz zdeformowany obraz wiary. Kościół powinien popatrzeć szerzej na relację my - świat!

Mamy w Ewangelii wyraźne polecenie Chrystusa, by iść na cały świat. Nie tylko w sensie geograficznym, ale również społecznym. Poprzez wartości Królestwa Bożego, powinniśmy przenikać wszystkie sfery społeczeństwa - w sąsiedztwie, w świecie edukacji, biznesu, kultury, sztuki, wśród najbiedniejszych i rządzących, imigrantów i więźniów. Taka misja jest możliwa jedynie wtedy, gdy nasz stosunek do świata nie będzie ani agresywny, ani obojętny.

Zamiast krytyki, podobieństwa lub obojętności, można przyjąć wobec świata postawę zdrowej, konstruktywnej pochwały. To widzę w Pawle, przemawiającym do Ateńczyków, widzę ją w Jezusie wobec zagubionych ludzi. Świata nie trzeba się bać, bezkrytycznie akceptować, ani udawać, że nie istnieje. Należy w nim być. O tym więcej innym razem.

Mariusz Muszczyński

Autor: Mariusz Muszczyński

Powoli dorastający mąż, egoistycznie dumny ojciec, raczkujący nieporadnie ogrodnik, pasjonat sportu, sauny, kominka, nieco naiwny pastor, przyjaciel każdego, kto zakłada nowe kościoły.


© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie zamieszczanych treści bez zezwolenia zabronione.